Często jest tak, że rejs morski kojarzy się z pulpetami ze słoika, pasztetem i mielonką przykrytą dużą ilością keczupu. My wychodzimy z założenia, że jedzenie zawsze musi sprawiać przyjemność i staramy się na naszych rejsach przygotowywać posiłki jak najbardziej przypominające te robione w domu. Nie jest to na pewno trudne, jeśli jedzie się na krótki, tygodniowy rejs, zwłaszcza, że coraz częściej oprócz zwykłej kuchenki na jachcie pojawia się też piekarnik. Zdajemy sobie sprawę z tego, że pogoda nie zawsze pozwala na gotowanie, ale w tym wypadku sprawdzają się posiłki wekowane w domu lub proste przepisy. Jeśli również macie propozycje, którymi chcielibyście podzielić się z innymi, piszcie do nas, a zamieścimy je na stronie. Smacznego!
Poniżej zamieszczamy propozycje obiadów, rozpisane na poszczególne dni tygodniowego rejsu.
Dzień pierwszy.
Pierwszego dnia, zwykle po dość długiej drodze, zmęczeni, chcemy szybko zjeść coś, co nie wymaga długich przygotowań. Warto jest o tym pomyśleć wcześniej, jeszcze w domu. My zwykle gotujemy przed wyjazdem bigos według babcinego przepisu lub wekujemy kotlety z kurczaka. Do bigosu wystarczy potem bochenek chleba, a do kurczaka ryż i surówka, np. z kapusty pekińskiej, sera feta i czosnku. Ostatnio, na rejsie sylwestrowym skorzystaliśmy z innego przepisu. W torbie termicznej przywieźliśmy filety z kurczaka. Na miejscu pokroiliśmy je na kotlety. Po przyprawieniu (wedle uznania) do każdego kotleta dodaliśmy plaster salami, plaster żółtego sera, a następnie zawinęliśmy w paski z ciasta francuskiego (do kupienia na przykład w Biedronce) i włożyliśmy do piekarnika na 30 minut. Zanim wszyscy zdążyli się rozpakować, obiad był gotowy, niebanalny, ale przede wszystkim smaczny!
Dzień drugi.
Warto pomyśleć o czymś, co będzie łatwo zrobić, zwłaszcza że w tym czasie załoga prawdopodobnie nie przyzwyczaiła się jeszcze do wykonywania pod pokładem zwykłych na co dzień czynności. Proponujemy naszą ulubioną „fasolkę rejsową”. Aby ją przygotować, sięgamy po fasolkę białą w zalewie (z puszki), fasolkę czerwoną w sosie pomidorowym (także z puszki), kukurydzę konserwową, boczek. Fasolki wrzucamy do garnka i podgrzewamy, dodajemy podsmażony na patelni boczek, dodajemy kukurydzę. Gotowe! Podajemy z kaszą, np. jęczmienną i z surówką z kapusty kiszonej.
Dzień trzeci.
Tego dnia może pojawić się makaron. Żeby nie było nudno, to możemy ugotowany już makaron wymieszać z podgrzaną w garnuszku oliwą z przyprawami (bazylia, suszona pietruszka, sól, czosnek). Do tego dodać podsmażoną kiełbasę lub inne mięso, położyć plaster żółtego sera. Żeby nie zabrakło witamin, można zrobić sałatkę z pomidorów, sera feta i oliwy lub jogurtu naturalnego.
Dzień czwarty.
Jeśli odwiedzamy miejsce, w którym możemy zjeść coś ciekawego, proponujemy obiad w knajpce lub odwiedzenie targu rybnego, gdzie można kupić lokalne ryby lub inne stworzenia, jak kalmary czy ośmiornice (sprzedawcy zwykle doradzają od razu, jak je najlepiej przyrządzić). Warto spróbować takich przysmaków: może nie zawsze wyglądają zachęcająco, ale często smakują wyśmienicie!
Dzień piąty
Proponujemy placki zagniecione z ugotowanych i ubitych ziemniaków, mąki i jajka i smażone na patelni. Można zrobić je z farszem lub podać z upieczonymi w piekarniku kiełbaskami.
Jeśli pogoda nie sprzyja smażeniu, proponujemy sałatkę z makaronu, groszku konserwowego, czerwonej fasolki konserwowej i tuńczyka z puszki.
Dzień szósty.
Na szósty dzień mamy rozwiązanie niestandardowe. Obieramy i gotujemy ziemniaki. Ubijamy je z jogurtem naturalnym i mieszamy z odsączonym groszkiem konserwowym. Do tego podajemy jajka sadzone lub jajecznicę na boczku. Można podać z ogórkami kiszonymi.
Dzień siódmy.
Można przygotować makaron z kupionym wcześniej sosem ze słoika, który ulepszymy, dodając pomidory (świeże lub suszone), paprykę i cebulę. Do tego smażona kiełbasa, kupione w trakcie rejsu świeże mięso lub w ostateczności mielonka podgrzana z sosem. Nie zaszkodzi też ser żółty.